środa, 19 kwietnia 2017

Stresujące Święta

W 1967 r. dwaj amerykańscy psychiatrzy, Thomas Holmes i Richard Rahe postanowili zbadać, czy stres może prowadzić do choroby. W tym celu zbadali ponad 5.000 pacjentów i prosili ich o odpowiedź na pytanie, czy w okresie ostatnich dwóch lat poprzedzających badanie, doświadczyli jakiegoś istotnego zdarzenia życiowego. Dalsze badania doprowadziły do wyłonienia 43 najbardziej stresujących życiowych zdarzeń. Każde zdarzenie miało nadaną swoją wagę, a cały kwestionariusz, opublikowany później jako Social Readjustment Rating Scale (SRRS), służył do oceny ryzyka zachorowania wskutek stresu. Na 42 miejscu tej listy znajdują się „Święta”.

DLACZEGO ŚWIĘTA SĄ STRESUJĄCE

Jest kilka źródeł stresu związanych ze Świętami. Po pierwsze, Święta kojarzą się z okresem odpoczynku od codzienności, z chwilowym oddaleniem bieżących spraw, z błogą, niczym niezakłóconą „rajską” atmosferą, która spłynie na dom i rodzinę na tych kilka dni. Żeby tak się jednak stało, Święta muszą być dobrze przygotowane. Oto pierwsze źródło stresu – planowanie i przygotowanie świąt. Trzeba mieć wszystko przemyślane i zacząć nie za wcześnie, ale też nie za późno (tu: stres). Zaangażować w przygotowania rodzinę (tu: stres). Kupić wszystko, co potrzebne, następnie przygotować to i owo (tu: stres). W tym czasie odbywa się wielkie sprzątanie (tu: stres). Trwają negocjacje w rodzinie, kto, do kogo, kiedy, na jak długo pojedzie (tu: stres). Wreszcie, kto, koło kogo usiądzie (tu: stres). itd. itd. Święta muszą być idealne! No właśnie… perfekcjonizm jest ogromnym źródłem stresu w życiu, a w takim szczególnym momencie w roku, po prostu przygniata perfekcjonistę. Schematy społeczne wzmacniają tylko napięcie… w telewizji oglądamy pięknych, uśmiechniętych, radosnych ludzi bez skazy, zadowolonych z siebie, zrelaksowanych, w pięknych wnętrzach lub krajobrazach… to zobowiązuje… tu: stres…

No dobrze, a zastanawiał się ktoś, jak to się dzieje, że w Święta mamy być tacy zrelaksowani, odpięci od internetu i telefonu, na luzie, a tymczasem na co dzień jesteśmy napięci zadaniami, terminami… biegniemy wręcz, zamiast iść… i nagle z dnia na dzień STOP – teraz będzie relaks… gwałtowne wyhamowanie… kiedyś w Święta wchodziło się powoli… przygotowania do Świąt zaczynały się właściwie już następnego dnia po poprzednich Świętach, a kulinaria obsługiwane były na bieżąco przez cały rok, np. grzyby zbierało się w sezonie, a przed Świętami były „jak znalazł”… po prostu były… teraz grzyby muszą się znaleźć na liście zakupów. Dom powoli nabierał sznytu – zapachy znad kuchni, poprzedzone wcześniejszym zapachem pastowanych podłóg… niestety, nie funkcjonujemy już w takim rytmie, żyjemy „ostrą jazdą” cywilizowanego życia, które w piątek jeszcze każe nam domykać tematy w pracy, a w sobotę już się relaksować w domu… ostre hamowanie… brak okresu swobodnej adaptacji… to się nie dzieje harmonijnie, mamy więc kolejne, ważne źródło stresu.

Przeżyliśmy to – mamy Święta! Dzisiaj! Spotkanie z rodziną… uff… różnie bywa w rodzinach, ale nie we wszystkich rodzinach jest kolorowo… bywa, że rodzina jest z gruntu zgrana, ale istnieją drobne smaczki, które nie mają swojej szansy przekształcić się w swobodny żart, akceptowany przez wszystkich, a stają się źródłem żywej, polaryzującej polemiki… tutaj, co kto wybiera… sprawy religijne, polityczne, dobre życiowe rady, niedobry zięć i prześladująca teściowa… różne wrażliwe tematy… do tego parada kogutów – kto jaki ma samochód, gdzie był ostatnio za granicą, ile wydał na… na cokolwiek… jakie to ma znaczenie na co… ważne ile… żeby „tamtym” dopiec (to taka polska specjalność)… Bywają też rodziny, w których od razu wiadomo, że wszyscy przyjeżdżają dla Matki, ale między sobą różnią się zasadniczo w podstawowych sprawach, więc lepiej nie sadzać ich koło siebie… Mimo wszystko, są Święta, każdy stara się uszanować ten „święty” czas… stara się, ale nie zawsze się udaje… zatem, spotkanie z rodziną może być kolejnym, poważnym źródłem stresu, którego w niektórych rodzinach po prostu nie da się uniknąć.

Może się też darzyć, że są to „pierwsze Święta po”… np. po odejściu bliskiej osoby, po rozwodzie, po odejściu dzieci z domu, po przejściu na emeryturę… to również są okoliczności potęgujące świąteczny stres. Jeszcze gorzej jest tym, którzy Święta spędzają samotnie, a tęsknią… chodzi tu zarówno o samotność dosłowną, czyli fizyczny brak innej osoby, jak i samotność emocjonalną, która wyraża się brakiem dobrego porozumienia, oddaleniem, poczuciem braku więzi. Samotność jest źródłem wielkiego cierpienia… Warto o tym pamiętać, kiedy mijamy starszą wiekiem sąsiadkę.

JAK PRZETRWAĆ ŚWIĘTA BEZ STRESU

Obniż poprzeczkę – nie wszystko musi być tak perfekcyjnie. Zrób listę priorytetów. Skup się na realizacji najważniejszych oraz najbardziej „magicznych” kwestii. Zaangażuj innych w przygotowania. Pamiętaj, żeby zacząć „nie za późno”. Pewne sprawy, możesz mieć w myślach przez cały rok i wykorzystywać nadarzające się okazje, np. zakupowe. Postaraj się – jeśli to tylko możliwe – zwalniać tempo życiowe z pewnym wyprzedzeniem, nie z dnia na dzień. Nie utrzymuj z nikim napięcia, żeby w chwili wejścia w świąteczny czas, mieć czyste relacje. Planując przygotowania – zarezerwuj tzw. czas dla siebie.

CO ZROBIĆ, JEŚLI – MIMO STRAŃ – NIE UDAŁO CI SIĘ UNIKNĄĆ STRESU

Idź na terapię – jeśli nie możesz zmienić otaczającej Cię rzeczywistości, może zmienić sposób w jaki w tej rzeczywistości funkcjonujesz… co wybierasz, jak o tym myślisz, co robisz, co przeżywasz i w jaki sposób… i jeszcze więcej… jeszcze więcej możesz zmienić w sobie, żeby Ci się lepiej żyło…

ALE JA NIE JESTEM ZESTRESOWANA / ZESTRESOWANY

Taaak??? No to zrób sobie test Holmes’a i Rahe’a… tak, ten sam, o którym pisałem na początku – Social Readjustment Rating Scale (SRRS). Robi się go prosto: czytasz listę 43 wydarzeń życiowych. Przy każdej pozycji, w nawiasach, podana jest liczba (waga). Jeśli w ciągu ostatnich 2 lat przeżyłeś daną sytuację zliczasz liczbę z nawiasów. Jeśli są to tylko dwie lub więcej sytuacje – sumujesz te liczby. Oto lista:
1.       śmierć małżonka (100)
2.       rozwód (73)
3.       separacja małżeństwa (65)
4.       wyrok więzienia (63)
5.       śmierć bliskiego członka rodziny (63)
6.       własna choroba (53)
7.       małżeństwo (50)
8.       zwolnienie z pracy (47)
9.       ugoda małżeńska (45)
10.     emerytura (45)
11.     zmiana stanu zdrowia członka rodziny (44)
12.     ciąża (40)
13.     problemy seksualne (39)
14.     nowy członek rodziny (39)
15.     zmiany w prowadzonym biznesie (39)
16.     zmiana sytuacji finansowej (38)
17.     śmierć bliskiego przyjaciela (37)
18.     zmiana stanowiska pracy (36)
19.     częstsze kłótnie małżeńskie (35)
20.     duże zadłużenie (32)
21.     konieczność zwrotu dużego długu (30)
22.     zmiana obowiązków w pracy (29)
23.     dziecko opuszcza dom (29)
24.     spory z krewnymi małżonka (29)
25.     bardzo intensywna praca nad zadaniem (28)
26.     małżonek kończy lub zaczyna pracę (26)
27.     rozpoczęcie lub zakończenie szkoły (26)
28.     zmiana warunków życiowych (25)
29.     zmiana przyzwyczajeń (24)
30.     kłopoty z przełożonym (23)
31.     zmiana godzin lub warunków pracy (20)
32.     zmiana miejsca zamieszkania (20)
33.     zmiana szkoły (20)
34.     zmiana sposobu wypoczywania (19)
35.     zmiana praktyk religijnych (19)
36.     zmiana aktywności towarzyskiej (18)
37.     niewielka pożyczka czy kredyt (17)
38.     zmiana przyzwyczajeń snu (16)
39.     zmiana częstości spotkań z rodziną (15)
40.     zmiana nawyków jedzenia (15)
41.     wakacje (13)
42.     ważniejsze święta (12)
43.     niewielki konflikt z prawem (11)

Teraz policz swój wynik:

  • Przy wartości poniżej 150 ryzyko zachorowania na chorobę wywołaną stresem jest niewielkie.
  • Wynik w zakresie 150-299 – masz średnio podwyższone ryzyko zachorowania.
  • Wynik przekracza 300 – istnieje duże prawdopodobieństwo zachorowania w ciągu najbliższych kilkunastu miesięcy.
Zatem, przy wyniku równym lub większym od 150 warto udać się do psychiatry lub psychologa i porozmawiać o tym, co Cię stresuje… być może rozwiązać jeszcze jakiś, bardziej sprofilowany test… być może zrobić coś dla siebie… Zapraszam.

Znajdziesz mnie na www.znanylekarz.pl

poniedziałek, 3 kwietnia 2017

28% Kanadyjczyków w wieku 15+ sprawuje opiekę nad członkami rodziny, z powodów zdrowotnych

Informal Caregivers - osoby opiekujące się swoimi bliskimi (krewnymi, przyjaciółmi) poza systemem opieki zdrowotnej, na własną rękę. Osoby korzystające z opieki to najczęściej osoby niedomagające życiowo z powodu swojego wieku, chorzy na raka, choroby serca, zaburzenia psychiczne, choroby reumatyczne, otępienia.

Formy pomocy mogą być różne - od świadczenia usług transportowych, poprze robienie zakupów, wspólne wizyty u lekarza, przyrządzanie posiłków, sprzątanie - aż po wspólne zamieszkiwanie w trybie 7/24 włącznie.

Dlaczego Kanada? Według Wikipedii ludność Kanady to 33,5 mln. ludzi. Ludność Polski to 37,7 mln. ludzi. Podobnie... Ale są też różnice - PKB Kanady to 38 tys. USD per capita, a PKB Polski 14 tys. USD per capita. Liczba łóżek w systemie tzw. opieki długoterminowej w Kanadzie to ponad 190 tys. łóżek, a w Polsce ok. 30 tys. łóżek... Widać, że przez system publicznej opieki zdrowotnej, w Kandzie płynie szerszy strumień pieniądza, niż w Polsce.

Im mniej opieki instytucjonalnej, tym więcej opieki nieformalnej, w domach... więc jeśli w Kanadzie dotyczy to ponad 9 mln osób - jakie liczby powinny być przytoczone w odniesieniu do Polski? Nikt chyba nie badał statystyk tego zjawiska w Polsce...

Nieformalni opiekunowie ponoszą koszty tej sytuacji... opiekun musi być dyspozycyjny... nierzadko rezygnuje z części lub większości swoich planów, bywa, że rezygnuje z pracy lub z możliwości rozwoju zawodowego... już sam fakt podjęcia opieki jest już trudnością, ponieważ w większości przypadków opiekujący się nie dysponują ani wiedzą, ani umiejętnościami w zakresie opieki, czy medycyny.

Z opieką wiążą się więc stres, wzmożone przewlekłe napięcie, ciągła gotowość, nierzadko bezsenne noce... może to doprowadzić do zaburzeń funkcjonowania (tzw. distress), do pogorszenia stanu zdrowia i konkretnych chorób (np. zaburzeń depresyjnych), a nawet wypalenia.

Jak opiekun może sobie radzić, aby zminimalizować swój stres i jego konsekwencje? Co powinien zrobić, kiedy dopadnie go choroba będąca następstwem jego funkcjonowania w roli opiekuna? Najczęściej będą to zaburzenia typu depresyjnego... Istnieje oczywiście prosta odpowiedź - powinien skorzystać z pomocy lekarza... ale... niezależnie od tego, że pomoc lekarza jest wskazana lub konieczna, wydaje się, że zjawisko jest jednak bardziej złożone...

Mają Państwo doświadczenie w tej kwestii? Znacie kogoś, jest takim nieformalnym opiekunem? Może ktoś z Was jest lub był w takiej sytuacji? Jeśli chcecie napisać, skomentować - nie wahajcie się. Zapraszam do zabrania głosu.

poniedziałek, 2 stycznia 2017

Wypalenie zawodowe - czy spada na nas znienacka?

Stało się, dopadło mnie całkowite wypalenie. Od paru dni siedzę w pracy i nie mogę się na niczym skupić, kompletnie nie potrafię się zmusić do działania. Szef mnie ciśnie, bo klient się rzuca o terminy, a ja mam to w dupie, bo nawet gdyby mi przystawili teraz pistolet do głowy i powiedzieli: „pracuj, bo zastrzelę”, to bym odparł, że niech strzelają, bo i tak mam to w dupie, razem zresztą z całym światem.

co_to_za_taki_swiat
Forum gazeta.pl [25.05.12, 12:19]


Wypalenie to stan funkcjonowania, który narasta w czasie, latami. Kiedy się już objawia, a osoba wypalona zda sobie z tego sprawę, jest już chorobą. To nie jakieś tam „zmęczenie” – to poważna sprawa. Powszechnie używana na świecie, opracowana przez WHO, Międzynarodowa Statystyczna Klasyfikacja Chorób i Problemów Zdrowotnych ICD-10, klasyfikuje „Wypalenie się” jako jednostkę zakodowaną symbolem Z73.0. W opisie znajdziemy: Stan wyczerpania życiowego.

Christina Maslach, emerytowana profesor psychologii na University of California w Berkley, poświęciła swoje zawodowe życie badaniom procesów wypalenia – jest najważniejszym klasykiem zagadnienia. Ch.Maslach wyróżnia trzy składniki zawodowego wypalania się: (1) emocjonalne wyczerpanie, (2) depersonalizacja, (3) obniżenie oceny własnych dokonań.

Cytowany na początku fragment z Forum, ilustruje właśnie emocjonalne wyczerpanie – uczucie odpływu sił i pustki (Od paru dni siedzę w pracy i nie mogę się na niczym skupić, kompletnie nie potrafię się zmusić do działania). W innej części swojego postu wskazuje na przyczyny tego stanu (Brak urlopu od 3 lat, praca 7 dni w tygodniu, nawał dodatkowych zleceń, brak snu. Przy poprzednim zleceniu w weekend nie spałem przez 24 godziny, teraz szykuje się to samo).

Nasz „bohater” opisuje z równą swadą kolejne objawy wypalenia – depersonalizację (cały mój etos zawodowy z czasów, gdy dotrzymany termin i dobra jakość to były świętości, poszedł się kochać - robię wszystko na odwal, byle tylko był akcept).

W depersonalizacji opisuje się obniżenie wrażliwości wobec innych, cyniczne patrzenie na innych ludzi, poczucie bezduszności i bezosobowości. To bardzo ważny objaw, który m.in. pozwala na zróżnicowanie wypalenia od zespołu przewlekłego zmęczenia (wg ICD-10, G93.3).

W końcu, nasz „bohater” ujawnia poczucie marnowania czasu i wysiłku na swoim stanowisku pracy, co zgrabnie nazywamy „obniżeniem oceny własnych dokonań” (Najchętniej zwolniłbym się z pracy w tej chwili, ale nie wiem, z czego będę żył. Wywalić mnie coś nie chcą, a może by mi dało kopa wreszcie do jakiegoś działania).

Smutna „spowiedź”… tym smutniejsza, że nasz „bohater” w innych fragmentach swojego postu nie wyklucza samobójstwa… Oj! Gruba rzecz…

Ale dlaczego on? Tego nie wiemy, bo nie znamy naszego „bohatera”, zaś jednorazowy post na forum, nie daje nam wystarczającego wglądu w niego samego i jego sytuację. Możemy jednak zasygnalizować, że niektóre osoby są bardziej narażone na wypalenie, niż inne. Są to m.in. osoby, których praca polega na stałym, intensywnym obcowaniu z innymi ludźmi i angażowaniu się w ich problemy. W języku angielskim nazywa się ich „human services” oraz „helping professions”. Będą to zatem nauczyciele, pracownicy białego fartucha (pielęgniarki, lekarze), osoby przewlekle opiekujące się osobami chorymi i niesamodzielnymi, ale też osoby pracujące w firmach (pracownicy recepcji, call center, customer service, przedstawiciele handlowi, sprzedawcy, pracownicy działów marketingu, pracownicy agencji reklamowych, graficy, web designerzy, content managerowie, itd.)… wszyscy, którzy „są komuś coś winni” i z największym przekonaniem uważają, że tak powinno być – czyli posiadacze osobowości typu A.

Co to jest ta „osobowość typu A”? Otóż, żyjący w latach 1849-1919 kanadyjski lekarz William Osler wysnuł przypuszczenie, że istnieje związek osobowości (typu zachowań) człowieka z występującymi u niego chorobami układu krążenia.

Anegdotycznie brzmi doświadczenie dwóch amerykańskich kardiologów (M.Friedman i R.Rosenman), którzy prowadzili ruchliwy gabinet lekarski. Zauważyli oni, że krzesła w poczekalni szybko się zużywają. Tapicer, który je naprawiał, zwrócił uwagę na niespotykany sposób zużycia krzeseł – tak, jakby pacjenci siedzieli tylko na skraju krzesła kurczowo trzymając się poręczy, jakby byli niespokojni i chcieli się jak najszybciej stamtąd wydostać. Wszystkie krzesła były zużyte w ten sam sposób. Ten niecodzienny „styl siedzenia” pacjentów kardiologicznych zwrócił uwagę Friedmana i Rosenmana na powiązanie między ich niespokojnym charakterem a problemami z sercem.

To doprowadziło do sformułowania cech opisujących typ zachowań A (osobowość A, wzór zachowania A), jako charakteryzujący się nieokiełznaną ambicją, potrzebą wysokich osiągnięć, niecierpliwością, współzawodnictwem i poczuciem nagłości.

Osoby takie funkcjonują w ciągłym pośpiechu, robią kilka rzeczy na raz, nieustanne rozmyślają o kolejnych punktach na liście „do zrobienia”, nierzadko prezentują brak aprobaty dla nawet najmniejszych opóźnień i niepunktualności. Charakterystyczne jest też dążenie do perfekcji, nadmierna ambicja, wysokie wymagania wobec siebie i innych oraz zamiłowanie do rywalizacji.

Niestety – jednym z głównych wyznaczników osobowości typu A jest też wrogość, agresja i niechęć wobec otoczenia, co przekłada się na brak zdrowych i stabilnych relacji z innymi ludźmi. Osoby reprezentujące ten typ traktują współzawodnictwo jako wyzwanie. Zazwyczaj funkcjonują one pod presją czasu i w nieustannej reakcji alarmowej (stres).

Osoby takie poznamy m.in. po tym, że są energiczne, nierzadko wybuchowe, mówią i chodzą szybko, gestykulują, w czasie dyskusji bardzo często przerywają rozmówcy. Widoczne bywa napięcie mięśni twarzy, a dłonie mogą być zaciśnięte.

O takich osobach mówiło się, że nie potrafią się relaksować. Kiedyś, zamiast odpoczynku wybierały nadgodziny w pracy, a gdy już decydowały się na urlop, doskwierało im poczucie winy.

Dzisiaj jest nieco inaczej. W czasach mody na zachowania równoważące (work-life balance), osoby takie chętnie korzystają z urlopów, ale nie potrafią odpoczywać – muszą zdobyć Kilimandżaro, albo pobiec w maratonie w Nowym Jorku. Żyją w przymusie funkcjonowania na wysokich obrotach.

Powyższy opis osoby z wzorcem zachowań A, przywołuje przed oczy dobrze znanego nam „pracoholika”, który w środowisku podobnym do niego (np. w korporacji) spełnia się zawodowo i uważa, że ma szansę osiągnąć sukces. Jednak ciągłe napięcie, drażliwość, konfliktowość zachowań, mogą prowadzić do obniżenia produktywności i tak naprawdę mogą utrudniać, a nie ułatwiać, wspinanie się po kolejnych szczeblach kariery. Najwyższą jednak ceną, jaką typ A płaci za sukces, jest utrata zdrowia.

Niestety, Friedman i Rosenman dowiedli, że zapadalność na choroby serca jest dwukrotnie częstsza u osób nastawionych na dążenie do perfekcji i żyjących w ciągłym pośpiechu. Dzisiaj, dzięki ogromnemu postępowi, jaki dokonał się w kardiologii, znacząco rzadziej mamy do czynienia z „chorobą dyrektorów”, jaką był zawał serca. Stosujemy profilaktykę, mamy do dyspozycji znakomity system (jeden z najlepszych w Europie) kardiologii interwencyjnej. Ludzie rzadziej – bardzo rzadko – umierają z powodu zawału serca. Zatem, ludzka uwaga skierowana na osoby A, przenosi się z serca na funkcjonowanie psychiczne. Ponieważ takie osoby umierają później i z innych przyczyn, mają czas, aby zademonstrować sobie i swojemu otoczeniu dolegliwości, które „w tamtych czasach” musiały ustąpić pierwszeństwa zawałowi i nie zdążały się ujawnić. Tutaj pojawia się m.in. pole obserwacji przewlekłego stresu i jednego ze skutków tegoż, mianowicie wypalenia.

Zanim jednak dopadnie Cię wypalenie… przeżyjesz coś jeszcze…

Najpierw, będziesz się starał(-a) sprostać zwiększonemu obciążeniu, następnie (po pewnym czasie) poczujesz się przeciążony(-a), na końcu – wyczerpany(-a). Pojawią się: napięcie, trudności z zasypianiem, lęk, drażliwość, niemożność skupienia się, drobne (na razie) problemy z pamięcią. Później pogłębią się zaburzenia snu (wielokrotne wybudzenia, przedwczesne wybudzenia z niemożnością ponownego zaśnięcia). Na wskutek niewyspania poczujesz się zmęczony(-a) i bez energii. Zauważysz, że boli Cię głowa. Będziesz odczuwał(-a) tzw. problemy zdrowotne: gastryczne, silne bicie serca, duszność, suchość w jamie ustnej, uczucie „kluski” w gardle, napięcie mięśni i bóle pleców, potliwość, zimne dłonie, czy częstomocz. Będzie Ci się wydawało, że to dolegliwości ciała, ale Twoje ciało tylko wyraża to, czego nie może wprost powiedzieć „dusza”…

Nie na darmo mówi się, że depresja boli – to „dusza” cierpi… W Psalmie (42,6) czytamy: Czemu rozpaczasz duszo moja i czemu drżysz we mnie?

Jeśli przeoczysz to, co mówi do Ciebie twoja „dusza” wyrażając się za pomocą ciała (tu: rozmaite w/w objawy), dotrzesz to kresu podróży – doświadczysz wypalenia… Młody Werter zwierza się nam: Nie mam siły wyobraźni, zrozumienia natury i wszystkie książki są mi wstrętne. Ostatecznie popełnia samobójstwo.

Zwróćcie przy tym uwagę, że „wypalenie” nie musi wiązać się tylko z pracą. Mówi się „wypalenie zawodowe”, ale wypaleniu ulega się pod wpływem różnych przyczyn, nie tylko zawodowych. Wypala się osoba, która opiekuje się inną osobą, np. przewlekle chorą, wypala się też osoba w intensywnej miłości (tu: ludowe porzekadło: Nagła miłość im gorętsza, tym szybciej stygnie). Jeśli osoba funkcjonuje w jakiejś określonej sytuacji, w której ulega intensywnej, przewlekłej presji, nie ma możliwości tej presji skompensować, jest zagrożona wypaleniem. Sytuacja zawodowa zaś, znakomicie zjawisko wypalenia ilustruje i – rzeczywiście – wypalenie zawodowe jest najczęściej występującym wypaleniem.

Nasz „bohater”, cytowany na początku zwierza się nam jednak: Najchętniej zwolniłbym się z pracy w tej chwili, ale nie wiem, z czego będę żył. Dalej pisze: Zawsze byłem dobry i może jeszcze kawałeczek pojadę na tej opinii, ale prędzej czy później dopadną mnie konsekwencje, choćby utrata pracy, a wtedy już w ogóle sobie z niczym nie poradzę i będę musiał skoczyć z okna.

Jak zatem uniknąć takiego „zderzenia ze ścianą”? Jak zapobiegać wypaleniu?

Po pierwsze – nie pozbawiaj się oparcia społecznego. (…) człowiek odbiera komunikat, który informuje go, że darzony jest uczuciem, że jest kochany, ceniony i uważany za wartościową osobę oraz, że jest współuczestnikiem systemu komunikacji międzyludzkiej i wzajemnych zobowiązań (…). Anegdotycznie mówi się – dlaczego taboret ma depresję? Bo nie ma oparcia.

Po drugie – naucz się rozpoznawać, jak reagujesz na różne sytuacje. Poznaj swoje emocje, nazwij je, naucz się je od siebie odróżniać. Pomoże Ci w tym psycholog.

Po trzecie – naucz się, jak zwiększać swoją odporność na stres, rozpoznawaj stresory i redukuj je (planuj), stosuj techniki redukcji napięcia (np. odroczenia i perspektywy), redukuj rangę problemów do właściwego im poziomu. Pomogą Ci w tym rozmaite lektury i szkolenia lub profesjonalny coaching.

Po czwarte – naucz się rozpoznawać wczesne objawy stresu. Nie wstydź się, nie wahaj się sięgać po pomoc – poradę psychologa, psychoterapię, a nawet leczenie u lekarza psychiatry. Wczesna interwencja oznacza mniejsze spustoszenie w Twoim życiu.

Po piąte – jeśli już „stanie się” i zdasz sobie sprawę, że właśnie skończyły się Twoje zasoby do dalszego działania – resztkami sił, ale biegnij do lekarza psychiatry. To może być sprawa życia lub śmierci.
Warto żyć.

Kończę ten tekst z nadzieją, że nigdy Cię to nie spotka.
Jeśli spotka to kogoś z Twojego otoczenia – reaguj, przyprowadź taką osobę do specjalisty.

A w ogóle… wolniej…